Od redakcji
O tym, jak ważne dla każdego z nas powinno być dbanie o środowisko, wiemy teoretycznie wszyscy. Ekolodzy i naukowcy poprzez każdy dostępny kanał alarmują: sami bezmyślnie niszczymy naszą planetę. Globalne ocieplenie, zmiany klimatu – te hasła codziennie pojawiają się w nagłówkach informacji. W związku z tym coraz głośniej zaczęto mówić o ochronie środowiska. Ale czy idą za tym realne działania? No właśnie w tym problem. W wielu wypadkach to wielkie mydlenie oczu na zielono.
W całym ekologicznym szaleństwie nie zauważaliśmy, że często warzywa z naklejką „bio” są szczelnie opatulone plastikiem, a „czysta” energia pochodzi z paliw kopalnych. Firmy zamiast ubiegać się o certyfikaty i opierać się na naukowym doświadczeniu, zaczęły do wszystkiego dodawać słowo „eko”. Cokolwiek chcielibyśmy kupić, zamówić, zrobić – wszystko było ekologiczne i przyjazne środowisku.
Nabici w ekobutelkę
Pewnie można zapytać, po co to wszystko. A odpowiedź jest prosta. Bycie eko zwyczajnie się opłacało. Większość z nas jest w stanie zapłacić więcej za produkty czy usługi, jeśli sądzimy, że są one przyjazne środowisku. Dla wielu firm był to prosty rachunek, dlatego ceny za „ekoprodukty” windowały coraz wyżej.
Grzech greenwashingu
Bez względu na to, czy firmy robiły to z premedytacją, czy bezmyślnie podążały za modą, a może po prostu nie weryfikowały swojej wiedzy, zdecydowana większość dużych przedsiębiorstw ma na sumieniu grzech greenwashingu („Czy aromat identyczny z naturalnym jest jeszcze naturalny?”). Dlatego teraz przyszedł czas, kiedy bycie przyjaznym środowisku zaczyna się od pozyskania wiedzy i spełnienia wielu wymogów. A przede wszystkim polega na zrozumieniu, o co chodzi w tym całym zamieszaniu.
Radar na ekościemę
Wraz z rozwojem greenwashingu będzie się też zwiększała nasza świadomość konsumencka. Coraz częściej będziemy patrzeć krytycznie na oferowane produkty i wnikliwie szukać informacji na ich temat, zanim dokonamy zakupu (o tym, jak firmy stosują nieetyczne praktyki i jak się przed nimi bronić, piszemy w cyklu „A to ciekawe…”)
Lena Karyś, Pion CEO