Jak zachować równowagę w chaosie życiaWellbeing
Jak nie zatracić się w budowaniu jednej tożsamości – albo najlepszego pracownika, sportowca, albo najlepszej żony, matki, wolontariuszki? Jak budować dobrostan, równowagę między życiem zawodowym i prywatnym? Psycholog podpowiada: pielęgnować więzi.
Co jest najistotniejsze dla nas jako ludzi? Wystarczy spytać kilka osób, czego naprawdę pragną. Ale tak naprawdę, naprawdę. Wówczas na ogół usłyszymy, że marzą o wyjeździe do Hiszpanii, o zostaniu pilotem lub programistą, zarobieniu miliona złotych, zrobieniu doktoratu, o małżeństwie z Jolą, życiu na Bahamach… Ale jeśli będziemy dociekliwi, odkryjemy, że wcale nie o to im chodzi. Bo pod każdym pragnieniem coś się kryje.
Na przykład ktoś może chcieć zostać pilotem, bo chce być podziwiany. A chce być podziwiany, bo chce przestać się bać. A chce przestać się bać, bo chce być śmielszy w stosunku do kobiet. A chce być śmielszy, bo... chce się ożenić z Jolą. A dlaczego z Jolą? Bo mu imponuje. Bogactwem, a on pochodzi z biednej rodziny i to ciągle pamięta. I tak dalej. Czy jest jakiś naturalny, podstawowy poziom, jakaś naturalna najgłębsza potrzeba, do której zawsze dojdziemy tym łańcuchem pytań?
Siła złudzeń
Niektórzy twierdzą, że poczucie więzi z innymi jest tym ostatecznym poziomem. Ta więź, którą mamy z matką jako niemowlęta albo jeszcze dalej – pełnia, którą ponoć czuje dziecko przed urodzeniem, połączone z matką na stałe. Inni jednak sugerują, że może wcale nie. Że ten łańcuch nigdzie się nie kończy.
Ktokolwiek ma rację, co do jednego specjaliści są zgodni – żaden wymyślony obiekt satysfakcji nie zaspokoi nas ostatecznie. Ale złudzenie jest mocne. Marzysz o samochodzie. Cierpisz, gdy go nie masz. Cieszysz się przez chwilę, gdy go kupujesz, po czym przyzwyczajasz się i cieszysz po raz drugi, gdy go sprzedajesz. Oznacza to, że owszem, warto mieć samochód, ale na pewno nie ma sensu wiązać z jego posiadaniem zbyt wiele nadziei na szczęście w życiu. To dotyczy dowolnej rzeczy.
Spirala doskonałości
Co się stanie, jeśli nie uświadomimy sobie skrywanych niepokojów? Możemy ulec złudzeniu, że jakiś cel jest naszym ostatecznym pragnieniem albo że jakaś nasza tożsamość – doskonałej żony, idealnej szefowej, wyjątkowego artysty, niepokonanego sportowca – to cali my, wszystko, czego chcemy, i że to ostateczna prawda o nas.
Im bardziej staramy się być idealni, tym bardziej nie czujemy satysfakcji, której oczekujemy.
Tak może się stać, jeśli na przykład widziano nas w bardzo jednostronny sposób, gdy byliśmy dziećmi. Nie interesowano się tym, co przeżywamy, nie mieliśmy poczucia więzi, tylko widziano nasze sukcesy lub coś innego, co mogliśmy zaoferować. I robiono to tak konsekwentnie, że w końcu uwierzyliśmy, że poczucie więzi i miłość nie są ważne, bo ważne jest to, czego od nas oczekiwano. Sukcesy szkolne, sukcesy sportowe, uroda, przydatność dla rodziny, która jest w trudnej sytuacji…
A wtedy już krok od obsesji robienia wszystkiego idealnie, bycia najlepszym, wzbudzania największej uwagi u płci przeciwnej, bycia najprzydatniejszą, najbardziej niezbędną osobą, zawsze gotową i zawsze na posterunku, bycia tym, kto się nigdy nie boi.
Pułapka perfekcyjności
Im bardziej staramy się być tacy idealni, tym bardziej nie czujemy satysfakcji, której oczekujemy. Niestety, nie mamy innego pomysłu, więc im bardziej nie czujemy głębokiej satysfakcji, tym bardziej idziemy tą samą drogą. Jeszcze więcej wysiłku w byciu najlepszym, najpiękniejszą, najmocniejszym, najmądrzejszym, niepokonanym, najprzydatniejszą, najbardziej ofiarną, najzaradniejszym, najbardziej nieomylną i kompetentną...
I kiedy tak się staramy, to nasi bliscy, ale też koledzy z pracy, nie mogą się z nami porozumieć. A my nie umiemy przerwać tych starań i nie widzimy ani nie słyszymy, co ważnego próbują nam powiedzieć. Niedostępni albo monotematyczni zwiększamy dystans do otoczenia, co z kolei nasila w nas frustrację i poczucie niezrozumienia. Budowanie obrazu siebie jako kogoś perfekcyjnego w odgrywanej roli może zapędzić nas w kozi róg – mogą pojawić się uzależnienia. Wreszcie otoczenie daje nam coraz wyraźniejsze sygnały, że tak dłużej nie można.
Więzi – źródło równowagi
Warto sobie uświadomić, że spełnianie jakichkolwiek kryteriów doskonałości nie ma takiego znaczenia, jak prawdziwe więzi z innymi. To one są najprawdziwszym źródłem szczęścia i spełnienia. Samo uświadomienie sobie tej prawdy to jednak za mało. Bo choć wiemy to głową, to nie umiemy przestać się starać i po prostu pobyć z rodziną czy przyjaciółmi. Jeśli takie zachowania przybierają charakter skrajny, warto pomyśleć o terapii. Ale nim się na to zdecydujemy, dobrze zrobić pierwszy, mały krok – zacząć spędzać z ważnymi dla nas osobami nieco czasu, tak aby nic nie musieć, niczego nie udowadniać i nigdzie się nie spieszyć. Jeśli uda się wytrwać w tym postanowieniu chociaż przez kilka dni, jesteśmy na dobrej drodze, aby w naszym życiu zapanowała równowaga.
Paweł Droździak
Paweł Droździak
Psychoterapeuta, trener grupowy i mediator rodzinny. Specjalizuje się w pomocy psychologicznej osobom samotnym, cierpiącym na fobie, depresje i nerwice. Paweł Droździak - psycholog Warszawa, gabinet psychologiczny.