Archiwum numerów

    Skąd się biorą różnice między oficjalną i postrzeganą inflacją Opinia eksperta

    Z bankiem na ty Autor : Adam Antoniak 5 minut czytania

    Jednym z najgorętszych tematów w debacie publicznej, ekonomicznej i w codziennych Polaków rozmowach jest wzrost cen. Publicyści i ekonomiści najczęściej posługują się w tym kontekście terminem „inflacja”, a konsumenci częściej mówią o „drożyźnie”. W tym artykule postaramy się wyjaśnić podstawowe terminy i wskazać źródła różnic między danymi statystycznymi a odczuciami konsumentów w kwestii zmian cen.

    Bywa tak, że w codziennych rozmowach podawane są w wątpliwość oficjalne wskaźniki wzrostów cen, publikowane przez Główny Urząd Statystyczny (GUS). Zastanawiacie się, skąd to się bierze i o co właściwe chodzi?

    Inflacja statystyczna

    Jedną z podstawowych miar zmian cen detalicznych jest szacowany i publikowany przez GUS wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI). Jest to miara statystyczna, która opiera się na wystandaryzowanym koszyku wydatków konsumpcyjnych przeciętnego Kowalskiego. Każdego roku GUS bada wydatki konsumentów i w oparciu o wyniki tego badania konstruuje uśredniony koszyk konsumpcyjny. Mierzone co miesiąc zmiany cen podstawowych towarów i usług są następnie ważone ich udziałem w wydatkach statystycznego konsumenta. W strukturze wydatków przeciętnego Polaka dominują koszty związane z zakupem żywności i napojów oraz utrzymaniem mieszkania (opłaty, nośniki energii), które odpowiadają za blisko połowę wydatków ogółem.

    W ujęciu statystycznym wg GUS przeciętne ceny towarów i usług w czerwcu tego roku były o 15,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. Wyższe koszty utrzymania mieszkania, żywności i napojów oraz paliw odpowiadały za blisko 10 pkt. procentowych z majowego wzrostu cen. Często konsumenci podają w wątpliwość oficjalne dane dotyczące inflacji, twierdząc, że rzeczywisty wzrost cen, z którym się stykają, jest wyższy. Co jest tego powodem?

    Postrzegany wzrost cen

    W codziennych rozmowach najczęściej używanym terminem jest „drożyzna”. Warto zwrócić uwagę, że termin ten wskazuje raczej na poziom cen (jest drogo) niż na inflację, czyli zmianę cen w określonym czasie. 

    Zastanawiając się nad różnicami między inflacją statystyczną a inflacją postrzeganą, należy brać pod uwagę kilka czynników.

    • Po pierwsze, istotną kwestią jest cezura czasowa.
      Często jako punkt odniesienia traktujemy poziom, na którym ceny stabilizowały się przez dłuższy czas. Można usłyszeć opinie, że litr E95 kosztował niedawno 4 zł, a obecnie jest to ok. 8 zł. Owo „niedawno” to kwiecień 2020, podczas gdy dla rocznego wskaźnika czerwcowej inflacji CPI punktem odniesienia jest czerwiec 2021, kiedy cena oscylowała nieco powyżej 5 zł.
    • Po drugie, struktura wydatków poszczególnych konsumentów może istotnie różnić się od wystandaryzowanego koszyka GUS.
      Miłośnicy częstych podróży mogą postrzegać obecny wzrost cen jako bardzo wysoki ze względu na wyraźne wyższe ceny paliw i usług turystycznych. Z kolei pasjonaci mody czy niektórych gadżetów elektronicznych mogą postrzegać wzrost cen jako istotnie niższy, gdyż ceny tekstyliów czy sprzętu RTV rosną wolniej.
    • Po trzecie, ważna jest też częstotliwość dokonywania zakupów poszczególnych dóbr i usług.
      Najbardziej zapadają nam w pamięć ceny zakupów, których dokonujemy regularnie. Dotyczy to w szczególności comiesięcznych rachunków (czynsz, prąd) oraz częstych zakupów (nabiał, pieczywo).

    Wzrost cen oczami konsumentów, a nie statystyków

    Ciekawych informacji na temat postrzeganego wzrostu cen dostarczają wyniki badań przeprowadzonych przez IPSOS na zlecenie banku ING. Pewnym zaskoczeniem może być to, że w ocenie 1002 respondentów postrzegany wzrost cen w ostatnich dwunastu miesiącach był w Polsce wyraźnie wyższy niż raportowany przez GUS i wyniósł ok. 30 proc. Zdaniem połowy badanych wzrost cen zawierał się w przedziale 0-20 proc., ale aż 31 proc. uważało, że był to wzrost o 21-40 proc.

    Każdy z nas ma inny koszyk wydatków i w efekcie swoją „prywatną inflację”, uzależnioną od upodobań konsumpcyjnych. 

    W tym kontekście wróćmy do kwestii częstotliwości dokonywania zakupów i spójrzmy na oficjalne statystyki GUS przez pryzmat regularnych zakupów. Wydatki na opłaty stałe związane z utrzymaniem mieszkania (prąd, gaz, opał, ciepło) były w czerwcu tego roku o ponad 35 proc. wyższe niż rok wcześniej. W przypadku wzrostu cen paliw mieliśmy do czynienia ze wzrostem o ponad 46 proc. W przypadku cen żywności przeciętny wzrost był wprawdzie wyraźnie mniejszy (ok. 14 proc.), jednak wśród regularnie nabywanych produktów nietrudno znaleźć takie, których wzrost cen był zdecydowanie wyższy: drób (+41 proc.), oleje i tłuszcze roślinne (+37 proc.), cukier (+36 proc.). W tym kontekście odpowiedzi polskich respondentów badania IPSOS nie są już aż tak zaskakujące.

    Podsumowując, każdy z nas ma inny koszyk wydatków i w efekcie swoją „prywatną inflację”, uzależnioną od upodobań konsumpcyjnych. Oficjalne miary inflacji są próbą statystycznego zmierzenia przeciętnego wzrostu cen konsumpcyjnych, które mogą się istotnie różnić od wzrostów cen, z którymi stykamy się na co dzień. Wpływ na postrzegane zmiany cen ma także częstotliwość dokonywanych zakupów oraz poziom cen, na których wcześniej nastąpiła ich stabilizacja, a które traktujemy jako punkt odniesienia.

    Adam Antoniak, Biuro Analiz Makroekonomicznych ING Banku Śląskiego